wtorek, 22 września 2009

SRUKWYSYNY, to jest właśnie to, co nazywam wejściem z buta!

Człowieka oceniamy po tym, jak kończy, i ch*j tak naprawdę czy chodzi tu o koniec kadencji jako poseł na Sejm (nie sposób tu nie pozdrowić serdecznym uśmiechem Łyżwińskiego, a jeszcze serdeczniejszym kobietę, która przyjęła płynną i mazistą część tegoż oto rubasznego posła na twarz, do ust i gdziekolwiek, w zamian za stanowisko - jak pokręcilem jakieś fakty, przypasowałem złych posłów do złych kochanek - wybaczcie, i zapiszcie mi to na konto tychże trudnych początków), koniec burzliwej i pełnej ups-n-downs kariery scenicznej, muzycznej, BIUROWEJ (sooory ;P). A co z ocenianiem wyboistych, wymęczonych potem, krwią (feel my pain, nigga), łzami (spermą?) początków? Jedni zaczynają niepozornie, inni od razu na grubo, z zamachem, patosem, peirdolnięciem (piszę tak, bo jeszcze nie wyczaiłem jak to jest z wulgaryzmami na tym portalu, jak cenzurują wszystko i zamiast tradycyjnej staropolskiej KUR*Y dają mi wyraz PENIS, to pies ich jebau skurczybyki i będę musiał kombinować jakieś ambitniejsze epiteciwa). Czy to, w jaki sposób człowiek COŚ zaczyna, świadczy o tym, co dalej w tej materii będzie robił? A przedewszytkim JAK? A może jeszcze gorzej – może to, jak zaczyna…świadczy o NIM SAMYM?

Jak tak, to ja peirdole, nie dam rady, awansować w Waszych rankingach. Bo i piszę tą notkę dość chaotycznie. Bez konceptu. Spontanicznie! ma się rozumieć. ;)

TYTUŁEM WSTĘPU...?

Jestem Michał, mieszkam w Poznaniu, rocznik jakże pamiętny '89, pamiętny przez pewnego elektryka, co przez płot przeskoczyć umiał i wiedział kiedy. Studiuję Zarządzanie na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Rapem (jako słuchacz) papram się od drugiej połówki 2002 roku. Zajarany stricte G-Funkiem jestem jakoś od 2003. Nie tyle stricte, że TYLKO, bo to to potężna nieprawda, ale jednak od tamtej pory to G-Funk wyzwala we mnie najwięcej emocji…czy po prostu sprawia, że się uśmiecham. Poza tym jaram się jazzem, funkiem, r'n'b, soulem, starymi samochodami, filmami akcji i psychologicznymi, szeroko pojętą SZTUKĄ (głównie rysunek), polityką (!). Lubię obserwować, gdybać. Cieszą mnie rzeczy drobne. Drażni mnie napuszenie i nijakość, pęd do tego by być takim jak każdy inny - szkoda, że wiele ludzi źle interpretuje co mam na myśli mówiąc o tym pędzie. Bo sami siebie uważają za tak niepowtarzalnych i oryginalnych. I awangardowych. Whateva. Będę tu pisał głównie o muzyce, ale inne przemyślenia też się i znajdą. Nagrodę za bloga roku przeznaczę na wywczasy na Honolulu, wiadro płyt z USA, wannę winyli (co bym se nawoskować wannę w celu lepszego pośligu mógł), a za resztę nakarmię dzieci w Afryce, jak każdy celebryta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz